Recenzja filmu

Magic Mike: Ostatni taniec (2023)
Steven Soderbergh
Channing Tatum
Salma Hayek

Tańcz głupi, tańcz

Choć na plan "Magic Mike'a" powrócił Steven Soderbergh, to produkcji daleko do oryginału. Ot, banalna historyjka na poprawę humoru z tańcem i wątkiem miłosnym w tle.
Tańcz głupi, tańcz
Mike (Channing Tatum) już raz definitywnie kończył ze striptizem. A potem, równie definitywnie – drugi raz. Dziś natomiast kończy definitywnie po raz trzeci, ale za to jak. Ma być spektakularnie i z pompą! Nie w jakiejś zapchlonej dziurze na Florydzie, nie na tandetnym konwencie, lecz na deskach londyńskiego teatru.

Chyba możemy już powiedzieć, że kolejna część losów sympatycznego tancerza zaczyna się tak jak zawsze. Mike ma serdecznie dosyć branży erotycznej, zarzeka się, że nie ma powrotu, a jednak okoliczności zmuszają go do ponownego podjęcia rękawicy. Jest jak superbohater, który chciałby odwiesić swoją pelerynę do szafy i zająć się zwykłym życiem, ale obowiązki wzywają. W tym przypadku wzywa Maxandra Mendoza (Salma Hayek) – bogata, znudzona żona swojego męża. Max, zdradzona przez niewiernego małżonka, potrzebuje kogoś, kto przywróci jej wiarę w siebie, poprawi samoocenę i pomoże nadać nowy sens pustemu życiu. Tutaj na scenę wchodzi, a jakże, Magic Mike ze swoim sześciopakiem.



Brzmi jak fabuła miałkiego harlequina? No cóż, tak właśnie zaczyna się "Magic Mike: Ostatni taniec". Zachęcony atrakcyjną propozycją finansową Mike wykonuje wirtuozerski numer przed przybitą panią domu, a taniec oczywiście przeradza się w coś więcej. On wije się z satynową opaską na oczach, ona szepcze mu czułostki po hiszpańsku i choć zarówno Tatum, jak i Hayek mogą wciąż pochwalić się doskonale zadbanymi ciałami, to szczerej pasji i pożądania jest w tym tyle, co napięcia erotycznego w "Pięćdziesięciu twarzach Greya".

Odmieniona upojną nocą Max doświadcza ekstatycznej wizji, która nakazuje jej wyrwać ludzi z letargu za pomocą "fali namiętności, której dotąd nie poczuli". Zaprasza więc Mike'a do Londynu, a tam – klisza goni kliszę. Prostolinijny Amerykanin niekoniecznie odnajduje się w środowisku brytyjskiej socjety, dystyngowany lokaj bawi pretensjonalną postawą, a w tle migają pocztówki z London Bridge. Naprawdę brakuje tylko, żeby na castingu do wielkiego show Mike'a pojawił się Miś Paddington. 

Choć na plan "Magic Mike'a" powrócił Steven Soderbergh, to produkcji daleko do oryginału. Ot, banalna historyjka na poprawę humoru z tańcem i wątkiem miłosnym w tle. Widowisko, które miało zachwycać rozmachem, trąci banałem. Naprawdę ma nas zaskoczyć układ choreograficzny w deszczu? Przecież wszyscy widzieliśmy już dawno "Step Up 2". Sztampowość fabuły Soderbergh próbuje chyba ożywić kilkoma wytartymi frazesami rodem z lewicowej krytyki społecznej. Max przebąkuje coś o feminizmie (który w jej rozumieniu jest spełnieniem erotycznych fantazji wszystkich pań na widowni), podczas gdy jej córka, Zadie (Jamelia George), napomyka mimochodem o gentryfikacji i walce klas.



W tym dziwnym miszmaszu Mike stara się reżyserować swoją wersję klasycznej historii miłosnej, gdzie kobieta musi wybrać między uczuciem a pozycją społeczną. Ale czy tak naprawdę swoją? To Max na każdym kroku deklaruje, że podczas spektaklu "każda kobieta ma poczuć, że może mieć, co chce i kiedy chce" i trudno nie odnieść wrażenia, że jest to również zamiar samego Soderbergha. Rolą Mike'a jest więc po raz kolejny spełnianie cudzych fantazji. Historia, która w 2012 roku rozpoczęła się obrazem człowieka zmuszonego do rezygnacji z siebie, zatacza koło. Mike ma zadowalać innych, więc znów pokornie zrywa z siebie spodnie.

Godna podziwu pozostaje dyscyplina, dzięki której Tatum utrzymuje wciąż znakomitą kondycję, ale forma Soderbergha zdecydowanie spadła. "Magic Mike: Ostatni taniec" jest tak boleśnie pozbawiony autentyczności, że ciężko uwierzyć nawet w tytułowe deklaracje o zakończeniu striptizerskiej sagi. Pozostaje żywić nadzieję, że kolejny "ostatni" taniec Mike'a nie będzie jedynie serią wystudiowanych ruchów bez jakiejkolwiek chemii między bohaterami.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones